Dr Piotr Pranke: Podręczniki szkolne wypaczają rolę Piastów w Imperium Chrześcijańskim Europy

0

„Patrząc na ten podręcznik aż trudno odnieść się do Piastów – ponieważ ich tam nie ma. Jest kilka słów o  Bolesławie Chrobrym, następnie licznych klęskach i przegranych postrzeganych przez pryzmat kolejnych „trudnych okresów” – a potem mamy mit Kazimierza Wielkiego. Nie ma słowa o przyjęciu chrztu, o tym jakie było znaczenie funkcjonowania Piastów w obszarze świata chrześcijańskiego, nie ma podstawowej, elementarnej wiedzy” – mówi w rozmowie z Archeolog.pl dr Piotr Pranke, archeolog, adiunkt w Katedrze Historii Skandynawii i Europy Środkowo-Wschodniej w Instytucie Historii i Archiwistyki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.

Czy w XXI wieku polskie dzieci dalej uczą się z podręczników do historii, gdzie o średniowieczu uczymy się mądrości rodem z czasów PRL?

Dużo zależało od podręcznika i od samych piszących, ale tak – często obecne treści w podręcznikach szkolnych oparte są na całkowicie nieaktualnej wiedzy i wizjach przeszłości. Z mojej perspektywy to szeroka dyskusja o sposobie poznawania źródeł – powrotu do nich i braku anachronizmów w edukacji historycznej. Takim przykładem jest m.in. podręcznik do historii „Wczoraj i dziś” ze szkoły podstawowej. Nauki o przeszłości rozwijane współcześnie w duchu interdyscyplinarnej mediewistyki – to na tyle piękna przygoda z doświadczaniem przeszłości, że warto, aby wiedza trafiająca do szkół, czy szerzej przestrzeni publicznej – była oparta na wynikach najnowszych badań – ponieważ mamy naprawdę wybitnych naukowców.

Jednak zdaje się, że teza, którą stawiasz na swoich prelekcjach, o czerwonych podręcznikach w XXI wieku w Polsce jest nieco mocniejsza…

Odpowiedź na Twoje pytanie wymaga więc wyjaśnienia. Często treści obecne w podręcznikach nie odpowiadają na podstawowe pytania. Jak bowiem wyobrazić sobie państwo bez państwa, jako sieć powiązań elitarnych dla których w pewnym momencie idea Imperium Chrześcijańskiego staje się nadrzędna? W moim przekonaniu zamiast ewolucjonizmu, determinizmu państwowego, oparciu przeszłości na teorii Engelsa – Morgana warto uczyć pracy ze źródłami, stawiać pytania i uczyć poszukiwania odpowiedzi. Z całą pewnością warto również przede wszystkim oddzielić to co stanowi wiedzę o przeszłości opartej na źródłach – od wyobrażeń. Nauka bowiem zawsze się obroni. A przede wszystkim zacząć od refleksji nad tym, że Piastowie wkraczając na arenę dziejów tworzą niesamowitą historię ludzi, którzy w ich świecie dostąpić mieli największych zaszczytów i godności. Dlatego warto, aby kłaniając się poprzednikom uczyć na poziomie aktualnych doświadczeń uniwersyteckich – weryfikując na poziomie narracyjnym hipotezy – lub wskazując na uproszczenia i tezy, które nie mogą być podtrzymane. Pytanie odnosi się bowiem do historii samej dyscypliny i wpływów, które ją ukształtowały – a kiedy coś jest aksjomatyczne przestajemy pytać.

A jeśli mogę prosić o konkretyzację tej – jak twierdzisz – aksjomatycznej historii Polski w polskich szkołach, to jakbyś to argumentował?

Historiografia mówiąca o przeszłości w dobie kształtowania się szkół historycznych przez długi czas znajdowała się między Petersburgiem a Berlinem i Wiedniem. W ten sposób przeniesiono do nas dyskusję dedykowaną „odwiecznej niewoli Słowian w jarzmie germańskim lub turkotatarskim”, Gumplowiczowską debatę o ścieraniu się cywilizacji, czy różne nurty dyskusji nazwane z czasem „Lechomachią”. Później wiedzę o przeszłości definiowały sposoby myślenia o badaniach milenijnych, podsumowania tych badań, cała ogromna narracja odnosząca się do badań, które choć dostarczyły olbrzymiej liczby danych źródłowych – obecnie postrzegane są przez pryzmat potrzeby opracowania tego, czego nie udało się zrobić –użycia nowszych, bardziej dokładnych metod, weryfikacji ustaleń etc. Wiedza obecna w przestrzeni społecznej często nie jest aktualna – choć z racji  prac i planów warto pokazać źródła, wskazać na różne sposoby ich definiowania. Całą gamę hipotez obecnych w historiografii na poziomie dyskusji o początkach władztwa wczesnopiastowskiego zebrał kilka lat temu Andrzej Wierzbicki. Wyróżnił koncpecje odwołujące się zarówno do teorii podboju zewnątrzetnicznego, wewnątrzetnicznego, grupę koncepcji endogenicznych i mieszanych – wskazał jak wiele jest w nich z teorii Engelsa – Morgana i materializmu historycznego – akcentując wymiar wpływu badań milenijnych. Mimo naszej obecnej wiedzy brak jest uwydatnienia związków ze znaczeniem obszaru władztwa Ludolfingów – i bardzo szerokich relacji dynastyczno-modlitewnych – a szkoda. Te ostatnie pozwalają definiować znaczenie władców piastowskich w obrębie Imperium Chrześcijańskiego – tworząc dynamiczny obraz kontynuacji i zmian – charakterystycznych dla elit tworzących sieci władzy w X-XI wieku. W tym przypadku jedynie język przekazu decyduje, czy dzieci i młodzież taki przekaz zrozumieją.

Rozumiem, że chodzi o Polskę imperialną czasów Chrobrego, ale dalej dopytuję o konkretne przykłady z mistyfikacji w polskich podręcznikach.

Zerkam właśnie na przypadkowy podręcznik – – i zawartą w nim infografikę. Oczywiście odpowiada ona na poziomie definicji klasyfikacji Jerzego Topolskiego – źródłem jest wszystko co pozwala badać przeszłość. To jedna z klasyfikacji, ma już całkiem sędziwy wiek – a badania pokazują, że możemy o źródłach uczyć inaczej. Czy ten podział jest najlepszy – skoro brak tu chociażby kilku słów o antropologii, czy archeologii? Nie ma tam mitu początku, legendy dynastyczej, są za to jakieś całkowicie wyrwane z kontekstu historycznego postaci władców – które moim zdaniem lepiej i szerzej przedstawia w tym przypadku Wikipedia… nie wiem jednak, czy to powód do zadowolenia. Czy takie uczenie bez jakiegokolwiek kontekstu ma sens? W wymiarze wspólnotowym nie sądzę, w wymiarze naukowym te informacje są takim uproszczeniem, że trudno je komentować. Czy wypisane przykłady to rzeczywiście wszystko? Nie ma dynastii, chrześcijaństwa, świętego Wojciecha, zjazdu w Gnieźnie – w zasadzie nawet Gall Anonim został zapomniany. Łatwiej też wskazać na to co jest – ponieważ wymieniać czego zabrakło można długo. Mam tu inną refleksję. Dlaczego mamy dziwić się, że w przeprowadzonych badaniach społecznych widać, że nie potrafimy wymienić z imienia władców piastowskich – choćby kilku, Ostrów Lednicki kojarzy się nam z rogalami lub bliżej nieokreślonymi odkryciami archeologicznymi – a 46% z nas chcąc go odwiedzić będzie szukało poza Wielkopolską? Dobrze , że jest nawigacja samochodowa – ale sam przykład nie napawa optymizmem – bo to efekt oddziaływania takich właśnie podręczników. Pewnie oprawa graficzna wymagała więcej czasu i pracy niż merytoryka. Czy tak powinno być i tego właśnie chcemy? Pytanie zostawiam otwarte.

Czyli o Polsce piastowskiej w edukacji szkolnej dzieci i młodzież nie dowiedzą się zbyt wiele?

Patrząc na ten podręcznik aż trudno odnieść się do Piastów – ponieważ ich tam nie ma. Jest kilka słów o  Bolesławie Chrobrym, następnie licznych klęskach i przegranych postrzeganych przez pryzmat kolejnych „trudnych okresów” – a potem mamy mit Kazimierza Wielkiego. Nie ma słowa o przyjęciu chrztu, o tym jakie było znaczenie funkcjonowania Piastów w obszarze świata chrześcijańskiego, nie ma podstawowej, elementarnej wiedzy – i łatwiej w tym przypadku wymienić co pozostało – niż czego zabrakło. Jest „militaryzm” XIX wiecznego determinizmu państwowego – ale nie znajduję tu niczego z najnowszej wiedzy – nawet na poziomie obrazków… Patrimonium, regnum, dynastia – nie wiadomo skąd bierze się w tej narracji Kazimierz Wielki, kim jest dla Chrobrego, nie ma legendy dynastycznej Piastów, pojawia się przedziwne sformułowanie o stołeczności – a cały ten przekaz jest anachronizmem. Ważne jednak, że pozostawiono linearyzm upływu czasu – i oś czasu – choć i ta jest zrobiona niezbyt dobrze. Aż trudno komentować – a to jedynie przykład. Gdzie zatem jest owa tożsamość, gdzie są źródła mitu wspólnego początku?

Rozmawiał Robert Wyrostkiewicz

Share.

O autorze

Zostaw komentarz