Policyjne sztuczki i niedouczki

4

Z Piotrem Adamkiewiczem, znanym pasjonatem i miłośnikiem historii rozmawia Robert Wit Wyrostkiewicz

Peru. Machu Picchu. 2001 r.

Peru. Machu Picchu. 2001 r.

Łódzka policja, znana z tropienia tzw. nielegalnych poszukiwaczy skarbów, kolekcjonerów i pasjonatów historii rok temu obwieściła swój kolejny „sukces”. Mowa o zatrzymaniu Piotra Adamkiewicza z Sieradza, pasjonata historii i archeologii, któremu założono kajdanki, zamknięto w areszcie i postawiono zarzuty o handel zabytkami i prowadzenie nielegalnych wykopalisk na terenach stanowisk archeologicznych, a na koniec poczęstowano… nadzorem policyjno- prokuratorskim.

Media bazując na policyjnych źródłach zrobiły z Adamkiewicza rabusia. Sprawa trwała rok, zanim zakończyła się umorzeniem z powodu „nie popełnienia przez oskarżonego zarzucanych mu przestępstw”.

Adamkiewicz jest osobą znana w środowisku archeologicznym w Polsce i za granicą, jednak policjanci z Łodzi (słynący z walki z pasjonatami i najgorszych statystyk w kraju w walce z prawdziwą przestępczością) mieli do zrealizowania swój plan… O tej szokującej historii opowiada Piotr Adamkiewicz, od niedawna uwolniony z ciążących na nim zarzutów.

Prace badawcze na stanowisku w Nowej Cerekwi w 2007r

Prace badawcze na stanowisku w Nowej Cerekwi w 2007r

Robert Wit Wyrostkiewicz: Zacznę od końca. Prokuratura umorzyła śledztwo w Pana sprawie. Na jakiej podstawie i ile trwało to postępowanie?

Piotr Adamkiewicz: Prokuratura umorzyła śledztwo przeciwko mnie z braku jakichkolwiek dowodów. Stwierdzono też dobitnie, że nie popełniłem zarzucanych mi czynów. Zarzuty jednak brzmiały poważnie. Zacytuję: „Adamkiewiczowi podejrzanemu ,że od 05.IX.2005r do 06.IX.2010r w Sieradzu i innych nieustalonych miejscach (….) zniszczył zabytki archeologiczne (…), prowadząc nielegalne wykopaliska rabunkowe, czym spowodował szkodę w kwocie 576,80 zł”. Finalnie oddalono też inne nie mniej absurdalne zarzuty.

R.W.W: Rok temu media regionalne ochoczo podchwyciły za serwisem internetowym łódzkiej policji temat zaaresztowania Pana za działania na szkodę dziedzictwa kulturowego. Czy którykolwiek z dziennikarzy wykazał się rzetelnością zawodową i skontaktował się z Panem w tej sprawie?

P.A.:Jedynymi osobami chcącymi wyjaśnić sprawę, dotrzeć do prawdy byli redaktorzy „Odkrywcy” za co jestem im niezmiernie wdzięczny. Oni jako jedyni przedstawili sprawę obiektywnie, nie powielając (jak inne media) kłamstw, oszczerstw i pomówień łódzkiej policji.

Pozostali dziennikarze opisali mnie jak złoczyńcę. Nie zadali sobie trudu, żeby się ze mną skontaktować. Jestem tym oburzony, bo nie dość, że nigdy nie rabowałem żadnych stanowisk archeologicznych, nie sprzedawałem i nie kupowałem przedmiotów pochodzących z nielegalnych wykopalisk, to muzea otrzymywały ode mnie wiele eksponatów w darze, za darmo (sieradzkie muzeum od 1986 do 2011r ponad 100 eksponatów z samej archeologii plus eksponaty do działu etnografii oraz bardzo drogi ,japoński sprzęt geodezyjny do pomiarów na wykopaliskach).

Jedyny dowód "wdzięczności" od muzealników sieradzkich.

Jedyny dowód „wdzięczności” od muzealników sieradzkich.

Ponadto od dawna ściśle współpracuję z wieloma archeologami zarówno w kraju jak i za granicą. Robię to zupełnie bezinteresownie. Naukowcy ci potwierdzili moje słowa podczas przesłuchań, ale co z tego, skoro dzięki łódzkiej policji (podejrzewam, że również dwóch nieuczciwych archeologów) i pani konserwator w mojej miejscowości przyprawiono mi gębę przestępcy.

Czechy. Archeolodzy i wolontariusze. Trisov. Badania na oppidum celtyckim w 2011 r.

Czechy. Archeolodzy i wolontariusze. Trisov. Badania na oppidum celtyckim w 2011 r.

R.W.W: Nigdy nie był Pan z wykrywaczem na stanowisku archeologicznym bez pozwolenia ze strony archeologów czy odpowiednich służb konserwatorskich?

P.A.: Nie, nigdy nie prowadziłem nielegalnych wykopalisk, a tym bardziej szabru, który zarzuca mi policja. Za to chętnie biorę udział w badaniach stanowisk archeologicznych jako wolontariusz.

R.W.W: A co z zarzutami o handel zabytkami na aukcjach internetowych?

P.A.: To następna bzdura niedouczonych urzędników państwowych. Najpierw panowie prześladowcy powinni dobrze zapoznać się z prawem, a potem nękać obywateli. Po pierwsze, nie ma zakazu kolekcjonowania, zbierania, kupowania i sprzedawania, wymieniania się starociami i antykami. (Nie wolno handlować zabytkami archeologicznymi, a to szalona różnica, której niestety nie widzi bardzo wielu policjantów, urzędników służb konserwatorskich i archeologów) Gdyby tak było to w Polsce musiałby istnieć całkowity zakaz kolekcjonerstwa wielu rzeczy należących do takich działów jak np. numizmatyka, falerystyka, biała broń, dewocjonalia, czy wiele, wiele innych. Po drugie, nigdy nie handlowałem zabytkami archeologicznymi, tym bardziej o szczególnym znaczeniu dla kultury narodowej (bo o takie chodziło ustawodawcy). To, co się w tej chwili wyprawia w Polsce, za sprawą pewnej, niedouczonej części policjantów i archeologów o wąskich horyzontach myślowych, jest chore i skandaliczne! Bo dodam, że pan policjant z Łodzi, który znany jest z nękania pasjonatów historii, jest z wykształcenia archeologiem, ale nie ma zielonego pojęcia, co jest zabytkiem archeologicznym, a co nim nie jest, a właśnie to jest kluczową sprawą, czy ktoś łamie prawo o ochronie zabytków, czy też nie. Warto w tym miejscu zacytować odpowiedź podsekretarza stanu, pana Tomasza Merta na ponowną interpelację pana posła Janusza Cichonia. „(…) definicja zabytku archeologicznego zawarta w art. 3 pkt 4 odwołuje się bezpośrednio do definicji zabytku nieruchomego i zabytku ruchomego zawartych w art. 3 pkt 2 i 3 ,które odwołują się do definicji zabytku zawartej w art. 3 pkt 1. W związku z powyższym oczywistym jest, że definicja zabytku archeologicznego musi być rozpatrywana w kontekście definicji zabytku. Oznacza to, że ZABYTKIEM ARCHEOLOGICZNYM MOŻE BYĆ TYLKO TO, CO M.IN. ZASŁUGUJE NA ZACHOWANIE ZE WZGLĘDU NA INTERES SPOŁECZNY.” Prawda, że jasne ,proste i oczywiste? Tak jasne, że dla podkom. Grajewskiego byle naparstek, ołowiana plomba i zardzewiały gwóźdź, podkowa, świńska kość czy kawałek skorupy będą zabytkiem o szczególnym znaczeniu dla nauki, godnym zachowania ze względu na interes społeczny. Paranoja ! Policja łódzka zamiast współpracować z obywatelami, pasjonatami (jak czyni to postępowa, normalnie rozwinięta emocjonalnie część archeologów, naukowców) woli zwalczać całe środowisko „odkrywców, poszukiwaczy, kolekcjonerów” wsypując ich do jednego wora z prawdziwymi rabusiami i szkodnikami, których – uwaga – nie brakuje i w samym środowisku archeologów. We wszystkich środowiskach są zarówno uczciwi jak i nieuczciwi ludzie. Bycie archeologiem, czy policjantem nie czyni automatycznie mądrym i uczciwym. Idąc w ślady „betonu archeologicznego” proponuję do każdego z nich przydzielać losowo policjanta patrzącego im cały czas na ręce podczas wykopalisk i co jakiś czas losowo robić u archeologów przeszukanie w domach. Mówię o tym wszystkim z goryczą, bowiem nigdy nie popełniłem tego co mi zarzucono. Natomiast wśród kolekcjonerów, na giełdach i zebraniach nie raz słyszałem o nieuczciwych archeologach i muzealnikach handlujących zabytkami skradzionymi z wykopalisk lub z muzeów oraz o ich prywatnych kolekcjach (nie rzadko pochodzących z wykopalisk). Chyba rok lub dwa lata temu mieliśmy w Sieradzu aferę związaną ze zniknięciem z miejscowego muzeum około dwóch tysięcy zabytków. Sprawa, z tego co wiem, została umorzona. Jak widać policja woli zajmować się nękaniem tych, którzy za własne pieniądze pracują dla nauki , a swoje osiągnięcia za darmo przekazują muzeom.

R.W.W.: Ciekawi mnie, nie ukrywam, jak wyglądało przeszukanie Pana domu i zatrzymanie? Policjanci mieli jakąkolwiek wiedzę o zabytkach? Jak się Pan czuł będąc w gronie podejrzanych o groźne przestępstwa, którym nałożony został intensywny nadzór policyjny jak w Pana przypadku?

P.A.: To był jeden wielki skandal. Tak źle jak obecnie nie było nawet za czasów PRL-u. Dopóki urzędnicy państwowi nie będą ponosić pełnej odpowiedzialności, (łącznie z finansową) za czynione przez siebie błędy, dopóty będą dopuszczać się bezprawia i niszczyć ludzi z chęci wykazania się, że coś robią, na zasadzie „a nuż się uda i udowodnię, że jestem potrzebny”. Samo przeszukanie i zatrzymanie wyglądało następująco, pięciu ubranych na czarno i uzbrojonych w broń palną i kajdanki funkcjonariuszy przeszukiwało mieszkanie pytając się mnie, co jest oryginałem, a co kopią. To śmieszne, moim zdaniem powinni sami wiedzieć, bo wśród nich dwóch było ze specjalnie wydzielonej komórki łódzkiej policji do ścigania przestępstw dotyczących okradania dziedzictwa kulturowego. Musiałem sam udzielić im krótkiego kursu w tym zakresie. To była jakaś groteska! Po wszystkim prasa i policja kłamliwie podała, że podczas przeszukania znaleziono u mnie nielegalnie posiadane zabytki. To kłamstwo. Żadna z tych rzeczy nie była przedmiotem cennym, zabytkiem ,ani zabytkiem archeologicznym w myśl wcześniej przytoczonej wypowiedzi podsekretarza stanu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego Tomasza Merty. Wszystko można byłoby nazwać ,co najwyżej starociami, pamiątkami, które zabrałem do domu za wiedzą i przyzwoleniem archeologów. Skorupy te leżały u mnie na wierzchu, na szklanej półce. Sam wskazałem to „dzielnym funkcjonariuszom”. Również wykrywacz metali, którego używałem na stanowiskach zawsze zgodnie z prawem (a w brew temu co piszą media, nie jest to sprzęt zakazany w Polsce), pokazałem „dzielnym panom” i sam zaprowadziłem ich do komórki, z której dałem im mały kartonik z rzeczami znalezionymi na hałdzie wyrzuconej przez archeologów po wykopaliskach na rynku sieradzkim. Świadkiem znalezienia tych skorup był jeden z profesorów Polskiej Akademii Nauk ,który był podany przeze mnie jako świadek. Nie używałem przy zbieraniu tych rzeczy żadnego wykrywacza. Masowo zalegały one hałdy ziemi wywiezionej po wykopaliskach z rynku sieradzkiego na peryferie miasta. Skoro wyrzucił je archeolog prowadzący wykopaliska jak mogły się stać raptem niezwykle cenne i zasługiwać na „zachowanie ze względu na interes społeczny” ? Chyba jedynie w chorej wyobraźni policjanta Grajewskiego z Łodzi i pani konserwator z Sieradza. Wielokrotnie przekazywałem różne eksponaty muzeom, tym razem skorupy miały trafić do szkoły jako pomoce naukowe. Lepiej uczyć się historii mogąc coś zobaczyć, dotknąć, niż z suchych faktów i dat. Gdyby panowie w czerni (mówię o łódzkich policjantach, bo sieradzcy zachowywali się normalnie) chcieli wyjaśnić sprawę, a nie odnotować następny lipny sukces zatrzymania, mogli by podzwonić po archeologach i otrzymaliby potwierdzenie moich słów, a mogli to zrobić, bowiem podałem im do nich adresy i numery telefonów. Nikt nie zadał sobie tego trudu. Łatwiej i prościej było mnie zamknąć, bo na to polskie prawo zezwala.

R.W.W.: Więc jak wyglądało zatrzymanie?

P.A.: Zostałem w kajdankach wyprowadzony z domu, przewieziony do aresztu i zamknięty jak groźny bandyta, gdzie spędziłem noc, a na następny dzień w konwoju w więźniarce i w kajdankach przewieziony zostałem pod strażą do prokuratury, gdzie po kolejnym przesłuchaniu i wpłaceniu 1500 zł kaucji zostałem wypuszczony. Zastosowano też wobec mnie dozór policyjny. Dwa razy w tygodniu musiałem stawiać się na komisariacie. Mija prawie rok od tych wydarzeń, a mnie dalej jest trudno uwierzyć w niesprawiedliwość jaka mnie spotkała i się z tego otrząsnąć.

R.W.W.: Czy uważa Pan, że ta sytuacja była pokłosiem złego prawa o zabytkach, czy raczej nadgorliwości, złej woli łódzkiej policji, wyróżniającej się w Polsce w zakresie rzekomej ochrony dziedzictwa narodowego?

P.A.: Sprawa jest złożona. Prawo oczywiście mamy w Polsce fatalne. Brak konkretnego, dokładnie sprecyzowanego określenia, co jest zabytkiem, a co nim nie jest powoduje to, że jeśli policjant, archeolog czy konserwator będzie z gatunku tych tępogłowych, to wszystko może być uznane za zabytek, a posiadacz pociągnięty do odpowiedzialności karnej. Nie ulega wątpliwości, że ustawa o ochronie zabytków powinna być lepiej opracowana ,sprecyzowana, ale gorsza od niej samej jest dowolna interpretacja tej ustawy przez konserwatorów czy niektóre komórki policyjne, które dla zwiększenia wykrywalności przestępstw, zatrzymują tych, którym powinni przynosić do domów dyplomy uznania! Zawsze uważałem, że świadome niszczenie stanowisk archeologicznych, rabowanie dóbr kultury narodowej jak i wywożenie zabytków z naszego biednego, bo okradanego przez wieki kraju jest naganne i powinno być ścigane i karane. Niestety, w Polsce łatwiej policji jest zamknąć pasjonata historii, bo za szabrownikiem musieliby pewnie wyjść w teren i trochę pobiegać. Z ciekawostek, z perspektywy czasu śmiesznych, ale wówczas dla mnie bardzo trudnych, dodam, że podkomisarz Grajewski, który był głównym policyjnym motorem nagonki na moją osobę znalazł na potwierdzenie swojej tezy o tym, że jestem rabusiem niesamowite argumenty. Zaliczył np. do tego fakt, że zarejestrowałem się na portalu Odkrywca.pl (jakby było w tym coś złego!). Podkomisarz Grajewski opisał moją działalność takimi kwiatkami jak stwierdzenie, że „wraz ze wzrostem zainteresowania nielegalnymi wykopaliskami potrzebny był mu bardziej czuły i nowoczesny sprzęt do poszukiwania”. Oczywiście Minelab II i Fisher Labs to podobna półka cenowa, ale użytkownikom detektorów nie trzeba tego tłumaczyć. Kupiłem Fishera ponieważ po prostu był dużo lżejszy. Grajewski napisał też, że „… ujawniona w trakcie przeszukania jego mieszkania ceramika z wykopalisk archeologicznych w Sieradzu prawdopodobnie została przez niego skradziona w trakcie prowadzonych badań archeologicznych na rynku w Sieradzu podczas nieobecności na stanowisku archeologów”. Wszystko to można było sprawdzić. Zapytać mnie. Zapytać archeologów. Ale nie, policjant zobaczył skorupę, zobaczył wykrywacz metali i jego detektywistyczna dialektyka nakazała mu wyciągnąć jeden wniosek – schwytał rabusia zabytków… Kajdanki i do aresztu… No i trzeba w mediach odtrąbić sukces. Szkoda słów.

R.W.W.: Porozmawiajmy więc o czymś przyjemniejszym. Skąd wzięła się u Pana pasja historyczna i kolekcjonerska i jak ją Pan realizuje na co dzień?

P.A.: Historią i kolekcjonerstwem interesuję się od dziecka. Tak ,od lat dziecięcych i nie jest to przesada. Wychowałem się w polskiej rodzinie z tradycjami. Dom rodzinny zawsze był pełen pamiątek po przodkach i rzeczy historycznie lub przyrodniczo ciekawych. Samo dzieciństwo spędzone w zamku Czartoryskich w Gołuchowie miało dla mnie duże znaczenie i wpłynęło na moje przyszłe zainteresowania. Już jako dziecko oprowadzałem ludzi po muzeum gołuchowskim. Miło wspominam te dziecięce, jakże cenne pasje. Dawniej posiadałem wiele kolekcji o różnej tematyce. Obecnie bardziej stawiam na wiedzę, literaturę. Doradzam zbieraczom. Pomagam tworzyć im kolekcje, zbiory. Często na ich prośbę dokonuję zakupów. Również swoją wiedzą, oraz zgromadzoną unikatową literaturą służę kolegom kolekcjonerom i archeologom zarówno z Polski jak i z zagranicy. Posiadam w swoich zbiorach podziękowania za pomoc i współpracę od trzech znanych na świecie uczelni takich jak Uniwersytet Warszawski, Uniwersytet Praski (Czechy) i Uniwersytet w Cajamarce (Peru).

Peru. Muzeum w Cajamarca. Wolontariat. Renowacja ceramiki z Nazca.

Peru. Muzeum w Cajamarca. Wolontariat. Renowacja ceramiki z Nazca.

Mam już prawie 51 lat i bardziej zależy mi na tego typu współpracy i dowodach uznania niż na kolekcjonowaniu samych przedmiotów. Tym bardziej boli to, że policja potraktowała mnie jak pospolitego przestępcę. Uważam, że wiele dobrego mogłyby w podobnych sprawach uczynić media, gdyby nie ich pęd za tanią sensacją i powielanie niesprawdzonych, a często kłamliwych informacji. O wielu dziennikarzach i ich etyce dziennikarskiej, a właściwie braku takowej, wolałbym w ogóle nie mówić, bo byłby to tylko ciąg niecenzuralnych słów.

Peru. Naczelnik wioski. 2001r

Peru. Naczelnik wioski. 2001r

Reasumując, cała sprawa została przeprowadzona przez nieznającego dokładnie prawa, niedoszłego archeologa, policjanta Adama Grajewskiego z Wydziału Kryminalnego KWP w Łodzi i prawdopodobnie dwóch archeologów z Łodzi i Sieradza oraz służb konserwatorskich łódzkich i sieradzkich. Społeczeństwo poniosło w tej sprawie, przez ich nieuctwo, wymierne straty materialne o których nikt nic i nigdzie nie wspomina. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że niedawno z Muzeum Sieradzkiego „wyparowało” ok. 2 tysięcy eksponatów. Sprawa została umorzona. I następna ciekawostka. Dziwnie się złożyło, że miesiąc po ukazaniu się drukiem w „Śląskich sprawozdaniach archeologicznych” mojej odpowiedzi – sprostowania na tak zwaną „pracę naukową” panów Olędzkiego i Kurowicza pt. „Cmentarzysko ludności kultury przeworskiej w Charłupi Małej koło Sieradza” ,w której panowie archeolodzy napisali nieprawdę o przedmiotach przeze mnie podarowanych muzeum, a wykorzystanych przez nich w tejże pracy „naukowej” odwiedziło mnie 5 panów w czerni i zaczęły się kłopoty i przykrości trwające rok czasu(dla mnie koszmarnego i bezpowrotnie utraconego). To, co ci panowie zrobili (podkom.Grajewski i archeolodzy) nijak się ma do etyki zawodowej, o której tak chętnie pisała pani konserwator Głowacka-Fronckiewicz w swoim zażaleniu (na pierwsze postanowienie o umorzenie mojej sprawy). „Kulturalna” pani konserwator nazwała mnie wandalem. Na podstawie jakich przesłanek? Pomówień zazdrosnych, zawistnych kolegów archeologów? A może bzdur wypisywanych przez Adama Grajewskiego podkomisarza z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi? Gdzie się podziała etyka zawodowa tych ludzi ? Gdzie honor i uczciwość ? Gdzie poszanowanie drugiego człowieka ?

Artykuł w prasie peruwiańskiej o moim pobycie i wolontariacie w muzeum w Cajamarce. 2001r

Artykuł w prasie peruwiańskiej o moim pobycie i wolontariacie w muzeum w Cajamarce. 2001r

I Certyfikat od Peruwiańskiego Uniwersytetu Narodowego w Cajamarce. 2001 r.

I Certyfikat od Peruwiańskiego Uniwersytetu Narodowego w Cajamarce. 2001 r.

1

II Certyfikat od Peruwiańskiego Uniwersytetu Narodowego w Cajamarca. 2001 r.

II Certyfikat od Peruwiańskiego Uniwersytetu Narodowego w Cajamarca. 2001 r.

2

Share.

O autorze

4 komentarze

  1. Andrzej Pełka on

    Policja nie zawsze zdobywa informacje o przestępstwie (bądź domniemanym przestępstwie jak to miało miejsce w tym przypadku) za pomocą nazbyt wyrafinowanych metod. Niekiedy zupełnie wystarczającym okazuje się „rutynowe śledzenie zawartości internetu” Jak pozyskana w ten sposób informacja bywa później wykorzystana? Poniżej prezentacja odnosząca się do jednego z wątków tzw. afery uranowej, a mianowicie puszczenia w medialny obieg kłamstwa – informacji o handlu materiałem radioaktywnym – przez… rzecznika prasowego KG Policji Mariusza Sokołowskiego.

    http://www.youtube.com/watch?v=rSqHV4JZ8WY

  2. Jan Piechociński on

    Jak ze złego filmu…
    Nie wiem , ile wody jeszcze w Wiśle upłynie zanim zmieni się w Polsce tragiczne wręcz prawo i przepisy rodem z „jedynie słusznej” epoki.
    Najwyższy czas to zmienić.
    A może by przyjrzeć się tak bliżej modelowi brytyjskiemu ? Tam współpraca archeologów , muzealnikow i kolekcjonerów – poszukiwaczy jest wręcz wzorcowa …..
    I odbywa się to , o dziwo , w blasku prawa a nie jak to u nas pod lufami karabinów…. Co więcej – z pożytkiem dla wszystkich – a przede wszystkim – dla dziedzictwa narodowego .
    A tak na marginesie….. Pan Piotr Adamkiewicz został pozbawiony swojego dobrego imienia i na oczach sąsiadów i znajomych wyprowadzony ze swojego domu w kajdanach…. Skoro okazało się , że jest niewinny , może ktoś ( Policja , Prokuratura ?)
    powinien go za to wszystko publicznie przeprosić ? Chociaż tyle…….

  3. nie to nie bede tego komentowal odnosnie policji. nasz kraj jest jeszcze daleko za murzynami pod wzgledem archeologii i poszukiwaniem znajdek wszelkiego rodzaju wiec szkoda gadadac niestety czlowiek jest scigany i inwigilowany za wszelkiego rodzaju czynnosci zwiazane z poszukiwaniem skarbow. przeciez nikt ic hnie niszczy a jedynie zachowuje to dla siebie. rozumiem ze trzeba scigac tych ktorzy zbieraja niewypaly, ale reszta rzeczy??? w innych krajach jest inaczej a;le nie w POLSCE… ech…

    • Niestety nie do końca tak jest, że nie niszczy. Znaleziska archeologiczne bez kontekstu są niemal bezwartościowe, a trzymanie na półce zabytków archeologicznych (nie mówię tutaj o gwoździach czy pojedynczej podkowie, ale np. o skarbie monet) nikomu nie służy i nie przyczynia się do poznania przeszłości, a przecież o to tutaj chodzi.
      Oczywiście liczę na to, że jeśli ktoś znajdzie coś archeologicznie cennego, zgłasza to do najbliższego muzeum. Przykładów owocnej współpracy jest bez liku, choć to, o czym tutaj napisano i jak potraktowano Pana Piotra woła o pomstę do nieba.

Zostaw komentarz