Naukowcy o propozycji upamiętnienia Reduty Ordona i formach kommemoratywnych stosowanych na świecie

0

„Tak zwane miejsca historyczne tylko w wyjątkowych przypadkach są miejscami izolowanymi i ta izolacja przynosi im korzyść. Musi to być znaczenie najwyższego formatu, oddziaływanie tak przemożne jak kompleks niemieckich hitlerowskich obozów koncentracyjnych, czy – przywołując przykłady omawiane we wspomnianym opracowaniu prof. Barełkowskiego – Waterloo lub Stalingrad. Dla mniejszego formatu bitwy, choć nadal o kolosalnym znaczeniu (bitwa o Redutę Ordona – dop. Redakcji), poszukiwany jest raczej sposób wplatania miejsca upamiętnienia w żywą tkankę miasta – za to w sposób, który nie ogranicza się do minimalistycznego obelisku czy tablicy” – napisał prof. Sławomir Gzell w swojej opinii nt. upamiętnienia Reduty Ordona na warszawskiej Ochocie.

Typologia kommemoratywna z Redutą Ordona w tle

O tym, „jak to się robi” na świecie wypowiedział się pierwszy z dwóch cytowanych w artykule naukowców. Z analizy profesora Roberta Barełkowskiego „Przestrzenna ekspresja architektonicznych nośników pamięci zbiorowej o bitwach. Studium z architektury kommemoratywnej upamiętniającej bitwy” wynika, że gros form upamiętniania miejsc bitew w Polsce to postawiony krzyż, pomnik, obelisk. Niewspółmiernie rzadziej jest to muzeum, cmentarz czy kopiec.

Pomnik Poległych w Bitwie pod Grochowem (Powstanie Listopadowe) – fot. Wikipedia.pl

Część bitew w ogóle nie została nigdy upamiętniona w terenie. Z badań Barełkowskiego wypływa wniosek, że pomnikowa forma upamiętniania jest najpopularniejsza na wszystkich kontynentach (poza Afryką, gdzie najczęściej na miejscu bitew brak jest jakiegokolwiek upamiętnienia). To nie znaczy, że pomnik jest najlepszą formą. Naukowiec zwraca uwagę na różny charakter upamiętnionych wydarzeń historycznych i różne podejście w zależności od kultury czy innych czynników. Różnice pomiędzy kontynentami polegają na tym, że – przykładowo – w Ameryce Południowej nie buduje się zazwyczaj muzeów, a z kolei w Ameryce Południowej zaskakująco dużo miejsc bitew upamiętnionych jest poza pomnikiem także budową specjalnych obiektów czy budynków kommemoratywnych.

„Niemal dwie trzecie (65%) przypadków rozmaitych wydarzeń historycznych upamiętnionych jest w sposób stosunkowo prosty, przez pomnik, obelisk, cenotaf, krzyż, głaz z napisem lub tablicą. Niemal 24% przypadków w ogóle nie doczekało się upamiętnienia”

– stwierdza Robert Barełkowski, prof. ZUT dr hab. Inż. Arch., związany z PAN Poznań, WOIA czy ICOMOS PL, który swoją pracę oparł na kwerendzie weryfikującej 160 różnych wydarzeń historycznych jakie miały miejsce na pięciu kontynentach (Europa, Azja, Afryka, Ameryka Północna, Ameryka Południowa), wyszczególniając także Polskę.

„Podstawową cechą przesądzają o skuteczności przekazu ideowego w ujęciu przestrzennym jest dostępność infrastruktury kulturowej, dostępność miejsca upamiętnienia. W mniejszym stopniu jest to wielkość otuliny zabytku, którą dość łatwo można substytuować”

– informuje naukowiec w studium wykonanym dla Tremon Polska S.A., która korzystając z prac Barełkowskiego i uzgodnień ze społecznikami upominającymi się od lat o godne upamiętnienie Reduty Ordona zaprezentowała propozycję upamiętnienia szańca na Warszawskiej Ochocie (porozumienie podpisane pomiędzy przedstawicielami Fundacji Eleos i Stowarzyszenia Legion Reduty Ordona w lutym 2021 roku).

Czytaj także artykuł red. Moniki Mikołajewicz z serwisu Wirtualna Polska pt. „Archeolodzy odkopali ich 13 lat temu. Wciąż leżą w kartonach”

Wizja dla Reduty Ordona

Prof. dr hab. inż. arch. Sławomir Gzell, drugi z cytowanych naukowców, jest z kolei autorem „Opinii na temat programu przestrzennego dla obszaru położonego przy Al. Jerozolimskich i ul. Na Bateryjce w kontekście upamiętnienia obrony szańca wolskiego nr 54, zwanego potocznie Redutą Ordona”.

„Lokalizacja dawnej Reduty pozostawiła istotną część jej obrysu, a co za tym idzie także prawdopodobnych reliktów, pod wybudowaną wielopasmową trasą Alei Jerozolimskich. Południowa część Reduty przykryta była płaszczem ziemi, przy czym samo dzieło fortyfikacyjne było w terenie nieczytelne, zatarte, w części zdeformowane. W obszarze tym przeprowadzano badania archeologiczne w latach 2010 i 2013 (…). W toku tych badań potwierdzono fragmenty narysu Reduty, a także znaleziono wiele cennych artefaktów, dokumentujących zarówno fakty, jak i okruchy życiorysów poszczególnych uczestników zmagań powstańczych po stronie polskiej i dławiących powstańczy zryw zaborców po stronie rosyjskiej”

– przypomina Sławomir Gzell, profesor zwyczajny Politechniki Warszawskiej Katedry Projektowania Urbanistycznego i Krajobrazu Wiejskiego i doktor honoris causa Politechniki Poznańskiej.

Zdaniem naukowca obecna forma upamiętniania Reduty Ordona poprzez pomnik jest niewystarczająca.

„Skromny pomnik czynu zbrojnego na Reducie jest substandardowym sposobem potraktowania zarówno miejsca jak i samej ofiary obrońców stolicy. Jest to chaotyczna kompozycja złożona z krzyża, głazu, tablic i krzewów, ogrodzona metalowym płotkiem około  30cm wysokości. Miejsce to eksponuje instrumentalne traktowanie zbiorowej pamięci, w której realizacja tożsamościowej potrzeby społecznej zaspokajana jest byle jakimi środkami”

– uważa naukowiec.

Zdaniem prof. Gzella teren reduty musi być witalny, a tkanka miejska musi tu byc żywa, aby miejsce to mogło komunikować treści historyczne do mieszkańców.

„Otoczenie lokalizacji Reduty nr 54 jest mało interesujące, pozbawione atrakcji, które sytuowałyby ją na szlaku zwiedzania, wartym nadłożenia drogi, by ten izolowany kwartał  włączyć do swojej marszruty. Zdaniem oceniającego miejsce upamiętniające musi być  wpisane w jeden z ważnych ciągów czasoprzestrzennych Warszawy, a to oznaczać musi obecność w witalnej strefie stolicy. Pobliskie centra handlowe o jedynie połowicznej roli kulturalnej nie mogą być traktowane jako atraktory funkcjonujące na ciągach czasoprzestrzennych ważnych dla stolicy – zaspokajają potrzeby mieszkańców, ale są to głównie potrzeby podstawowe, a nie kulturowe. Centrum Handlowe Blue City oraz Centrum Handlowe Atrium Reduta to obiekty zorientowane na zmotoryzowanego klienta załatwiającego  sprawunki przy użyciu indywidualnego środka transportu, okazjonalnie korzystającego z sal kinowych lub „muzeum” Be Happy (de facto miejsce dedykowane rozrywce społecznej)”

– przytomnie zauważa prof. Sławomir Gzell.

Jak upamiętnić Redutę Ordona? Naukowiec odwołuje się do dwóch typologicznych opracowań, obszernego artykułu prof. dr hab. inż. arch. Józefa Krzysztofa Lenartowicza zatytułowanego „Architektura na polach bitew. Typologia” i wspomnianej wyżej pracy prof. Roberta Barełkowskiego „Przestrzenna ekspresja architektonicznych nośników pamięci zbiorowej o bitwach. Studium z architektury komemoratywnej upamiętniającej bitwy”.

„Tak zwane miejsca historyczne tylko w wyjątkowych przypadkach są miejscami izolowanymi i ta izolacja przynosi im korzyść. Musi to być znaczenie najwyższego formatu, oddziaływanie tak przemożne jak kompleks niemieckich hitlerowskich obozów koncentracyjnych, czy – przywołując przykłady omawiane we wspomnianym opracowaniu prof. Barełkowskiego – Waterloo lub Stalingrad. Dla mniejszego formatu bitwy, choć nadal o kolosalnym znaczeniu (bitwa o Redutę Ordona – dop. Redakcji), poszukiwany jest raczej sposób wplatania miejsca upamiętnianego w żywą tkankę miasta – za to w sposób, który nie ogranicza się do minimalistycznego obelisku czy tablicy”

– uważa prof. Gzell.

Wywód ten idzie pod prąd opinii tzw. patriotów, którzy uważają, że cały teren Reduty Ordona wraz z otaczającym go terenem bitwy należy wyłączyć spod użytkowania utylitarnego (a więc wyłączyć z wprowadzenia tam mieszkań, mieszkańców, przechodniów itd.). Innego zdania jest cytowany naukowiec, który powołał się na analizę wspomnianego wyżej profesora.

„Świetne przykłady, o których pisze Barełkowski, to Worcester, Alamo czy Arnhem. Tu tkanka miejska przeplata się z elementami dziedzictwa, które wpisują się w mapy pamięciowe mieszkańców. Użytkownicy przestrzeni obcują z reliktami, nie od święta, lecz na co dzień widząc ślady przeszłości. To pozorne osłabienie przekazu niwelowane jest wyborem formy upamiętnienia – w każdym przypadku jest to muzeum, niekoniecznie wpisywane na pierwszy plan i dominujące kubaturowo, bo nie taka rola jest dla muzeum tej rangi wydarzenia kluczowa”

– dodaje.

Czy więc miejsce to powinno być zarówno zabudowane jak i upamiętnione np. poprzez proponowane przez Tremon Polska  S.A.mauzoleum żołnierzy, muzeum, taras widokowy, flagę na dachu i grafiką historyczną na ścianie mieszkaniowca (mural), pylon i ścieżkę edukacyjną? Prof. Gzell daje jednoznaczną odpowiedź.

„Zdaniem opiniującego rezygnacja z heterogenicznej tkanki miejskiej w takim miejscu byłaby błędem. Reduta, jako symbol zwycięstwa polskiej tożsamości, symbol patriotycznego poświęcenia, powinna być zarazem miejscem nawiedzanym przez Polaków, na tyle tłumnie, na ile się da. Nie lokalizacją, w której składa się wieńce i które porastają kolejne pokolenia mleczy i perzu, lecz miejsce żywe, ukazujące okruch narodowej pamięci jako coś atrakcyjnego, interesującego, jako wielowartościową kartę historii, która ma żyć w nas i następnych pokoleniach. Dlatego opiniujący stoi na stanowisku, że w wielokrotnie przekształcanym środowisku, w którym nie ma już oryginalnej Reduty (poza głęboko ukrytymi jej pozostałościami, bardziej śladami w ziemi, niż nieruchomymi artefaktami sztuki fortyfikacyjnej) i osiągnięcie ideału autentyzmu, czyli postrzegania przedpola obronnego z Reduty tak, jak to miało miejsce w pierwszej połowie XIX wieku, nie jest możliwe”

– stwierdza prof. Sławomir Gzell, który zakończył swoją opinię symptomatycznym apelem do decydentów:

„Jest za to możliwe utworzenie sanktuarium – muzeum, wpisanego w tkankę miejskiego ciągu życia – zamieszkania, pracy i wypoczynku / rekreacji. Opiniujący nie dostrzega sprzeczności w koncepcji wprowadzenia w pobliżu Reduty zabudowy mieszkaniowo-usługowej, zgodnie z planem miejscowym, jeśli tylko pojawi się tu godna i dobrze skrojona kubatura muzeum ze stosownym programem historycznej narracji, i że architektura powstających tu obiektów będzie godna miejsca, niepospolita, niekrzykliwa i nienachalna. Taki punkt widzenia opiniujący uważa za najkorzystniejszy dla pamięci powstańców poległych na Reducie nr 54, a nawet dla pamięci powstałego tam mitu. Gdyby decydentom lub twórcom brakowało zrozumienia dla wrażliwego i pozytywnego działania o takim charakterze, wystarczy sięgnąć po badania prof. Roberta Barełkowskiego, by przekonać się o aprecjującej roli żywej tkanki miejskiej dla miejsc przechowywania pamięci zbiorowej.”

Czytaj także artykuł red. Jakuba Zgierskiego z „Tygodnika Solidarność” pt. „Reduta Ordona w rękach PiS”

Reduta Ordona została odkryta podczas badań archeologicznych realizowanych na zlecenie Tremon Polska i wykonywanych przez Państwowe Muzeum Archeologiczne w latach 2010-2013. Jest to do dzisiaj jeden najbardziej zaśmieconych terenów stolicy, uznawany za niebezpieczny. Prowadzi do niego jedynie w znacznej części nieutwardzona błotnista ulica Na Bateryjce. Szczątki żołnierzy z badań na Reducie Ordona (stu kilkudziesięciu Polaków i Rosjan) od lat spoczywają w pojemnikach w PMA czekając na godny pochówek. Propozycja upamiętnienia miejsca przez Tremon Polska bazująca na cytowanych powyżej opracowaniach naukowych i wpisująca się w podpisane porozumienie ze stroną społeczną dalej czeka na rozpatrzenie zarówno we władzach samorządowych jak i w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Robert Wyrostkiewicz

Archeolog, muzealnik, dziennikarz, redaktor naczelny portalu Archeolog.pl

Autor artykułu brał udział w pracach archeologicznych na Reducie Ordona w latach 2010-2013, jako prezes MSHE był jednym z założycieli Komitetu Zachowania Reduty Ordona, informował media ogólnopolskie o pierwszych odkryciach na Dziele Nr 54, napisał na ten temat kilkanaście artykułów prasowych.

Zdjęcia stanu obecnego na Reducie Ordona – Pogotowie Archeologiczne (GALERIA PONIŻEJ)

Źródło wizualizacji zaprojektowanej dla Reduty Ordona – Tremon Polska

Reduta Ordona DZISIAJ po niespełna 13 latach od jej odkrycia przez archeologów [GALERIA]:

 

Share.

O autorze

Zostaw komentarz