Groteska w Kruszwicy: Popijawa u Popiela z tandetnymi rekwizytami widowiskiem dla dzieci

0

Kruszwica – mekka dla archeologów, historyków i turystów nie doczekała się wciąż muzeum, ale w piwnicach słynnej wieży legendarnego Popiela, którego myszy zjadły, miejski ratusz urządził instalację. Mieszkańcy nie wytrzymali…

Fot. za FB Darii Kurzawy

Zaczęło się od jednego wpisu na Facebooku, a skończyło dyskusją na radzie miasta i poprawieniem skandalicznych zdaniem głównie rodziców eksponatów (m.in. ucięta głowa w garnku podczas pijackiej biesiady kruszwickich antenatów…)

„O mamo….i moje dziecko to oglądało na wycieczce?!! MASAKRA”

– komentowała Edyta Nejman w internecie. W podobnym duchu wypowiada się w Kruszwicy wielu rodziców.

Ale od początku. Na prywatnym profilu facebookowym historyk Darii Kurzawy pojawił się wpis krytykujący instalację:

„Kruszwica… moja Kruszwica… zawsze z dumą prezentowałam swój rodowód… dziś umieram ze wstydu… Kruszwica miasto legenda…, historyczny pomnik w dziejach Polski zaprasza turystów i prezentuje im to: w piwnicach średniowiecznego zamku bezimienna wystawa, zbiór przypadkowych lal/manekinów rodem z horroru, gdzie na przypadkowo zebranej zastawie stołowej wśród jarocińskich kubków i niedawno kupionych na zachodnim bazarku glinianych miseczek (jeszcze z ceną 8 zł ) leżą niczyje ręce i głowa, gdzie biały rumak patrzy zdezorientowany na rzeźbę Światowida, a gości wita zwalony z nóg, najpewniej tym obrazem, kloszard (?)… Czyżby średniowieczna stajnia Augiasza? Jeżeli dołożę do tego jeszcze czakram i wpadającego do studni Popiela prezentowanego na „muralu” to nie pozostaje mi nic innego jak tylko usiąść i płakać… Brawo dla kreatywnych pomysłodawców i realizatorów tak wyszukanej reklamy miasta… cdn…”

Odpoczynek po libacji? Fot. za FB Darii Kurzawy

Pod postem rodzice zadeklarowali, że nie wzięliby na wystawę swoich dzieci, a inni spostrzegli dopiero z przerażeniem, że ich dzieci już na wycieczce szkolnej musiały patrzeć na kontrowersyjną ekspozycję.

„Oj chyba tam moich grup turystycznych będę się bał przyprowadzać, na taką „lekcję histori”…… chyba że jako na rozrywkę i hepening do „domu strachów”. Bo jest tu co obśmiać i czym postraszyć turystów”

– napisał Stanisław Krupa, przewodnik i organizator eventów historyczno-archeologicznych.

„Ktoś ewidentnie nie miał pomysłu a już napewno wiedzy. Wystawa mocno nie przemyślana i poprostu śmieszna. Do takich miejsc przychodzą dzieci, do których trafia przede wszystkim obraz a ten tu zamiast wiedzy przyniesie im koszmary. Miejsce z ogromnym potencjałem i wystarczyłaby odrobina dobrej woli i minimum wiedzy historycznej żeby zwiedzanie było przyjemnością a nie rozczarowaniem”

– Iwona Lewandowska, studentka archeologii.

Obiekt „historyczny” z Jarocina… Fot. za FB Darii Kurzawy

Mocniej i z dozą ironii wypowiedział się z kolei Mariusz Sadowski ze Stowarzyszenia Naukowego Archeologów Polskich pisząc, że „ktoś z rodziny królika pobiera pensje nie mając pojęcia o historii, archeologii i sztuce”.

Nam nie udało się niestety dowiedzieć w ratuszu ile kosztowała wystawa, ale to zasadne pytanie.

Pod postem Darii Kurzawy pojawili się za to sami wykonawcy instalacji, którzy działali na zlecenie kruszwickiego ratusza. Mowa o firmie Walhalla Inscenizacje Historyczne, której przedstawiciel zarówno na Facebooku jak i w oświadczeniu zamiast odnieść się do zarzutów o drastyczne sceny, ahistoryczność postaci, tandetne przedmioty, zauważył jedynie dewastację miejsca i zarzucił ją (nie podając ani jednego argumentu) autorce wpisu.

Po tym jak Archeolog.pl zapytał firmę Walhalla Inscenizacje Historyczne o Kodeks Karny, obawę o proces z tzw. pomówienia, firma do dzisiaj nie odpowiedziała na żadne pytanie dotyczące instalacji (np. na pytanie o to, co robią franciszkanie u Popiela, skoro św. Franciszek narodził się ok. 300 lat później, a sam zakon przybył do Polski dopiero w XIII wieku?).

W interncie wciąż można przeczytać oświadczenie Marcina Lutomskiego z Walhalli opublikowane na serwisie Mojakruszwica.pl, gdzie nie tylko nie tłumaczy skąd na wystawie kiczowate przedmioty, drastyczne sceny czy elementy nijak nie pasujące historycznie do przedstawianych czasów Popiela, ale krytykom swojego „dzieła” zarzuca jego zdewastowanie.

Faktycznie jest tak, że Kruszwica nie posiada muzeum (co jest już skandalem samym w sobie), a w piwnicach nikt nie dba o bezpieczeństwo zarówno instalacji jak i samego zabytku. Cegły kruszeją i są wynoszone przez turystów, obecna wystawa została zdewastowana, a w roku ubiegłym na podobnej wystawie ktoś na środku sali pozostawił po sobie efekty defekacji… Do dzisiaj władze miasta nie wpadły na pomysł z zainstalowaniem krat w miejscu ekspozycji czy – co jeszcze lepsze – kamer.

Takie zabezpieczenia zdają się być czymś naturalnym w jednym z najbardziej znanych historycznych zabytków nieruchomych w Polsce. Tymczasem burmistrz oświadczył po ostatnich zdarzeniach, że o monitoring poprosił… PTTK (ci z kolei uzbroili Mysią Wieżę w tablicę z pogranicza ezoteryzmu, informując, że działają tu magiczne siły przyrody wypływające z kruszwickiego czakramu…).

Fot. za Mojakruszwica.pl

Wcześniej władza miejska wydała oświadczenie z dogmatycznie przedstawionym brakiem aprobaty dla krytyków swoich przedsięwzięć:

„Gmina Kruszwica nie zgadza się z twierdzeniem „kilku internautów”, że wystawa ośmiesza mieszkańców i miasto”.

Próbowaliśmy nie tylko od Walhalli (nieskutecznie), ale także od burmistrza Dariusza Witczaka uzyskać odpowiedź zadając pytania, czy poza cepelią za kilka złotych i kukłami współczesnymi przebranymi w szaty historyczne, urżniętą głową, brakiem opisów historycznych czy ogólnym wydźwiękiem wystawy zadowala ona w jakiejś innej mierze miasto, ale pomimo potwierdzenia od pracowników z Urzędu Miasta w Kruszwicy, że nasze pytania dotarły, do dzisiaj nikt nam na nie nie odpowiedział.

Za to na radzie miasta (24 maja br.) burmistrz zadeklarował, że wpisów w internecie nie czytał, a o wyjaśnienia poprosił firmę wykonującą wystawę. W następnym jednak zdaniu zaskoczył wszystkich…

„Zapytałem autora wystawy o jej wartości historyczne. Poinformował mnie, że nie jest to wystawa historyczna bo to nie muzeum tylko instalacja o charakterze popularno-naukowym”

– stwierdził Dariusz Witczak, burmistrz Kruszwicy, cytowany przez Mojakruszwica.pl

A więc skoro nie ma muzeum, to wystawa nie musi rzekomo spełniać wymogów historycznych, a uczta u Popiela może przedstawiać balet alkoholowy z uczestnikami, którzy w tych czasach jeszcze nie istnieli… Tak więc tylko dzieci zabierać, dla tego wspomnianego waloru „popularno-naukowego”…

Na koniec, nikt do dzisiaj nie przeprosił za zarzuty wandalizmu (zwłaszcza pani Darii Kurzawy, historyka, która nagłośniła sprawę nie obawiając się o – mówiąc kolokwialnie – podpadnięcie lokalnej władzy), ale po cichu posprzątano miejsce, schowano straszącą dzieci urżniętą głowę, a na sali pojawiły się plansze z opisem czego dotyczy wystawa, o czym wcześniej włodarze miejsca nie pomyśleli.

Dobrze, że posprzątano miejsce, jednak mimo wszystko powinno się umieścić informację, że wystawa jest tylko artystycznym happeningiem i nie posiada wartości historycznych i naukowych, bo nieświadomy turysta mógłby pomyśleć, że takowe posiada…

Robert Wyrostkiewicz

Redaktor Naczelny Serwisu Archeolog.pl

 

 

 

 

 

Share.

O autorze

Zostaw komentarz